Rozpoczyna się kampania do Parlamentu Europejskiego. Przedmiotem debaty publicznej w najbliższych miesiącach będzie miejsce, rola i interesy Polski w Europie. Chciałbym zaapelować do Państwa o dyskusję i wspólną akcję w obronie naszych polskich strategicznych interesów. Wstąpiliśmy do Unii Europejskiej i to przyniosło nam wiele korzyści, ale także doświadczenie, że coraz częściej stajemy się również przedmiotem brutalnej gry i bezwzględnego narzucania Polsce rozwiązań niekorzystnych dla jej przyszłości.
Unia przeżywa kryzys, wzmagają się nacjonalizmy i walka interesów globalnych graczy. Jako urzędujący od wielu lat prezydent sporego miasta, z rosnącym niepokojem obserwuję, jak forsowane są rozwiązania zgodne ze strategiami i preferencjami silnych państw i wielkich międzynarodowych korporacji, które stać na skuteczny lobbing. Coraz więcej polskich firm, instytucji, jednostek samorządowych pada ofiarą niekorzystnych decyzji, wprowadzanych przez instytucje unijne. Gdynia umie sobie radzić z takimi trudnościami. Wystarczy wspomnieć miękkie lądowanie po konieczności likwidacji Stoczni Gdynia, uzasadnionej przez Komisję Europejską niedozwoloną pomocą publiczną.
Musimy jednak zacząć głośno zadawać pytanie: Dlaczego musimy się podporządkowywać absurdalnym decyzjom? Czy energii Polaków nie można byłoby spożytkować lepiej, niż do przezwyciężania szkód czynionych narodowym interesom w imię ochrony wolnego rynku?
Obecnie o przetrwanie walczą Polskie Linie Lotnicze LOT, które zgodnie z decyzjami Komisji Europejskiej muszą rezygnować z części regionalnych połączeń lotniczych. Na ich miejsce natychmiast swoje połączenia otwierają takie giganty jak niemiecka Lufthansa. Doświadczył już tego Wrocław, za chwilę pewnie spotka to i inne miasta, w tym pewnie i Gdańsk. Przypomnę, że podobny los dotyka inne firmy w naszym regionie. Węgierskie linie Malev upadły po 61 latach istnienia właśnie dlatego, że KE zmusiła je do zwrotu pomocy publicznej.
Niedawno dziennik „Rzeczpospolita” przytoczył słowa anonimowego urzędnika Komisji, który powiedział wprost „Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby w Europie zostały tylko Lufthansa, British Airways i Air France KLM”. Oto dowiadujemy się, że pewne firmy są w Brukseli wyraźnie preferowane.
To nie koniec. Komisja Europejska zakończyła kolejne postępowanie przeciwko Polsce. W jego wyniku strategiczny projekt przebudowy i ucywilnienia wojskowego lotniska w Gdyni-Kosakowie może zostać zniszczony. Ten projekt, który zaakceptował rząd i pozytywnie zaopiniowały największe firmy konsultingowe, jest popierany przez ponad 70 procent mieszkańców Gdyni (wg badania przeprowadzonego przez „Gazetę Wyborczą”). Projekt jest w całości sfinansowany ze środków polskich, nie unijnych. Komisja zapewne uzna finansowy wkład Gdyni i Kosakowa za tzw. niedozwoloną pomoc publiczną, a w efekcie spółka lotniskowa będzie musiała ogłosić upadłość.
Podobnym postępowaniem jest objętych wiele małych lotnisk w Europie. Przypadek? W czyim interesie są podejmowane takie decyzje? Małe lotniska są dobrą bazą dla tanich linii lotniczych, które tak bardzo uwierają wielkich i drogich przewoźników. Ofiarą takiej gry stają się też strategiczne dla Polski przedsięwzięcia, np. narodowy przewoźnik i projekt przebudowy lotniska Gdynia-Kosakowo, zaakceptowany przez polski rząd. Jestem zdeterminowany, by zrealizować do końca projekt lotniska w Gdyni. Jednak decyzja Komisji Europejskiej oczywiście utrudni powstanie cywilnego lotniska, ale go nie powstrzyma. Zapewne sprawi, że będzie on znacznie droższy.
Dlaczego tak się dzieje? W Unii Europejskiej wygrywają te państwa i firmy, które mają jasno zdefiniowane długofalowe interesy gospodarcze i podporządkowane nim konsekwentnie prowadzone działania polityczno-gospodarcze. Polska też musi mieć swoją strategię, determinację i odwagę do zdecydowanej obrony zdefiniowanych interesów. Czy Polska to ma? Czy nasi reprezentanci są tylko klientami wiszącymi u „brukselskiej klamki”? Jeśli tak, to ofiarą takiej postawy mogą stać się kolejne polskie projekty rozwojowe.
Zbliżają się wybory do Parlamentu Unii Europejskiej. To najlepszy czas na to, aby problem polskiej strategii gospodarczej i politycznej w Unii Europejskiej stał się kluczowym tematem debaty publicznej. Apeluję do dziennikarzy, organizacji samorządowych i polityków wszystkich partii, by najpierw konkretnie zdefiniowali, a potem stanowczo stanęli w obronie interesów modernizacyjnych i strategicznych polskich miast, branż i firm. Gdy dochodzi to takich postępowań przeciwko Polsce, jakie prowadziła Komisja Europejska w sprawie lotniska w Gdyni-Kosakowie, konieczna jest zdecydowanie większa aktywność przedstawicieli Polski.
Potrzebna jest jasna strategia rozwoju Polski i podporządkowana jej polityka realnej, a nie fikcyjnej obrony naszego interesu narodowego. Brońmy Unię Europejską przed wejściem w jeszcze większy kryzys. Nie pozwólmy, by strategie i korzyści wielkich polityczno-gospodarczych graczy zablokowały dziś rozwój Polski. Piszę te twarde słowa z rozmysłem, jako samorządowiec znany od lat z euroentuzjazmu, jako prezydent miasta, które już w 1996 roku z dumą odebrało Honorową Flagę Rady Europy i nadal się nią szczyci.
Kocham Gdynię i Polskę i wiem, że gdyby obecne regulacje wprowadzane przez Komisję Europejską obowiązywały 80 lat temu, nigdy w Gdyni nie powstałby port i miasto, które stało się symbolem polskiego myślenia i działania strategicznego, którego celem nadrzędnym była siła i sukces gospodarczy Polski. Projekt Eugeniusza Kwiatkowskiego, do którego trzeba było w pierwszych latach dopłacać, zostałby uznany za niedozwoloną pomoc publiczną.
Wyborcy w Gdyni zapewne zadadzą kandydatom do Parlamentu Europejskiego pytania, co oni i ich partie uznają za dobre dla Polski. Chciałbym, aby takie pytania o działania Komisji Europejskiej zadawano nie tylko w moim rodzinnym mieście, ale i w całej Polsce. Trzeba i warto to robić, zanim wrzucimy do wyborczej urny swój głos.
Prezydent Gdyni, Wojciech Szczurek
List otwarty prezydenta Gdyni do polskich polityków i dziennikarzy do pobrania. (PDF)